VW 1302

Kupiłem go na giełdzie w Łodzi. Był piękny. Miał czerwony lakier , srebrne chromowane zderzaki i zadbaną czarna tapicerkę. Poprzedni właściciel był starszym człowiekiem. Rozpłakał się , gdy przekazywał mi kluczyki. Kazał dbać mi o niego jak dba się o własne dziecko. Wspominał też o pewnej przygodzie jaka mu się kiedyś przytrafiła. Nie uwierzyłem mu. Jego opowieść wydawała mi się fikcją. Zaparkowałem go przed blokiem. Zbliżała się noc. Zadzwoniłem do mojej najlepszej przyjaciółki i oznajmiłem jej o moim zakupie. Ona natomiast zaczęła się nabijać z mojego nowego nabytku. Trzasnąłem słuchawką . Następnego dnia zerwałem się rano. Odpaliłem go . Silnik terkotał miarowo. Dźwięki , a właściwie terkot wiatraka i silnika tworzyły miłą dla ucha muzykę. Do odtwarzacza wrzuciłem kasetę i wyruszyłem na przejażdżkę. Nie przekraczałem 70 km/h. Podziwiałem krajobrazy przesuwające się za oknem. Wróciłem przed południem. Spotkałem przy ulicy moją przyjaciółkę i jej chłopaka. Gdy ujrzeli mój pojazd jej chłopak zaczął się śmiać. Lecz moja kumpelka stała nieruchomo jak posąg . Wpatrywała się w jego dwa białe reflektory. Przez chwilę wydawało mi się , że on zakołysał się delikatnie. ale to był chyba powiew wiatru. A ona przez cały czas wpatrywała się w jego światła. Za chwilę jakby obudziła się z transu i przeprosiła mnie za wczorajszą rozmowę mówią że ten samochód jest super. Zdziwiła mnie ta zmiana w jej zachowaniu. Zapytała się czy nie pojadę z nimi nad Zalew Sulejowski. Propozycję przyjąłem z radością. Zaprosiłem ją do środka. Odpaliłem silnik. Znów usłyszałem przyjemna pracę silnika. Pędziłem za "maluchem" chłopaka mojej przyjaciółki. Licznik wskazywał już 90 km/h. Wydawało mi się, że z silnika zaczęła wydobywać się niesamowita muzyka. Warkot silnika stał się jednolity. Wtedy wcisnąłem przyspiesznik do końca. Samochód pędził przed siebie. To było coś niesamowitego Wydawało mi się że ta chwila trwa wiecznie. I wtedy spróbowałem wyprzedzić chłopaka mojej przyj przyjaciółki.

            I I wtedy TO się stało. Wydarzyło się coś czego nie zapomnę do dziś. Powoli 126p zaczął znikać mi z oczu razem z drogą i poboczem, a mój Volkswagen warknął tajemniczo i ruszył w ciemność. Gdy prędkościomierz pokazał 140 km/h zobaczyłem światło. W chwilę później zaryłem kołami w piachu . Zgasiłem silnik .To musi być sen! krzyknąłem spoglądając na moją przyjaciółkę. Włączyłem radio - z głośników wydobywał się tylko monotonny szum. To znaczy że w promieniu przynajmniej 100kilometrów nie ma żadnej miejscowości pomyślałem i wtedy odruchowo spojrzałem za okno.

Widok jaki ujrzałem zaskoczył mnie . To było piękne. Garbus stał na plaży niedaleko wybrzeża fiordowego. Od morza wiał lekki wiatr . Spojrzałem na ślady po oponach , prowadziły do morza. Z wrażenia usiadłem na piasku . Po chwili wróciłem do samochodu. Nie zastałem tam mojej przyjaciółki. Rozejrzałem się dookoła. Wiatr zatarł wszelkie ślady. Wtedy przypomniałem sobie opowieść starszego człowieka. On jednak nie kłamał. Zrezygnowany upadłem na piasek, myśli kotłowały mi się w głowie. Rozstałem się z moim światem a znalazłem się w innym pięknym a zarazem tajemniczym. Straciłem moją najlepszą przyjaciółkę Na plaży zostałem sam ja i ON tajemniczy Volkswagen 1302

 

Tomaszów Maz  08. 02. 1993 

Powrót do strony głównej